Dzisiaj piękna pogoda u mnie +7 na termometrze, więc postanowiłem pojeździć trochę moim simsonkiem.

Rano godzina 11.30 wychodzę do garażu wyprowadzam sprzęta zaciągam ssanie kopie 3 razy potem przekręcam kluczyk kopie a tu nic, pokopałem jeszcze troche ale to nic nie dało.Wykręciłem świece, zalana dobra wyczyściłem wkręciłem a tu to samo, wkurzyłem się i pomyślałem żeby go odpalić na popych ponieważ długo stał i napewno przez to nie chcę odpalić.

Dobra zaczynam wrzucam 2 biegnę puszczam sprzęgło dodaje gaz, coś tam poskiełczał ale nie odpalił dopiero po 5 próbach odpalił wreście :) Zaczekałem 5 minutek żeby się spokojnie zagrzał chodząc sobie na wolnych obrotach, słysząc ten dźwięk silnika przypomniały mi się różne przygody na nim a najlepsze jest do że wreście się moge przejechać bo pogoda w miare na to pozwoliła.

Wsiadam, wciskam sprzęgło zapinam 1 bieg i jadę powoli po lodzie na podwórku żeby się nie wywalić, gdy wyjechałem na drogę odrazu ogień.Wtedy czułem się super oczywiście "banan" na twarzy nic jeszcze mi nie dało takiego szczęcia od początku zimy ;p. Gdy już go trochę rozgrzałem w czasie jazdy to postanowiłem przejechać się maxem żeby wszystko ładnie przepalić w wydechu i ogólnie. Rozpędziłem się do magicznych 75km/h, zawsze gdy wsiądzie się na motorek po długim odpoczynku(od początku grudnia) wydaję się że ma zabójcze przyśpieszenie i jedzie szybko ale miałem frajde.

Po wycieczce 20 kilometrowej wróciłem szczęśliwy do domu, wprowadziłem simsona do garażu i powiedziałem "Trzymaj się stary" :P:P. Wszedłem do domu napiłem się ciepłej cherbaty i napisałem bloga. To tyle Pozdrawiam.